UWAGA! Post zawiera śladowe ilości spoilerów.
Już pomijam świetną muzykę, aktorów i całą tę rozrywkę, jaką film zapewnia. Chciałam napisać, że ten film, wbrew pozorom, przeraża. Serio. Osobiście miałam ciary w finałowej scenie, kiedy uświadomiłam sobie, jak wygląda sytuacja - zło triumfuje wśród lamp i cekinów, wesoło sobie nucąc. Wyrachowane morderczynie (blondynka to, eee... rozwiązła córa Koryntu, czarna to dwulicowa, pogardzająca ludźmi żmija) zdobywają sławę i pieniądze, a ich występ z uśmiechem na twarzy obserwuje skorumpowana Mamuśka (miałaś stać na straży prawa, o, przekupna!) i cyniczny do granic obrzydliwości prawnik (oszust, kłamca i interesowny chciwiec, który umiera ze śmiechu, opowiadając w restauracji panienkom "przezabawną" historię zdradzonej kobiety, która pod wpływem emocji stała się mordercą i wpakowała się do kryminału). Może i głupi, ale wierny, gotowy żebrać by pomóc niewiernej małżonce Amos zostaje potraktowany jak śmieć, Hunyak, jedyna niewinna, kończy na stryczku - w finale oboje są całkowicie zapomniani. Bo i po co pamiętać, zwycięża ten, kto nie zawahał się poodgryzać innym głowy w drodze na szczyt. Co za fatalne zakończenie, mimo radosnej muzyki i atmosfery zabawy niesamowicie przygnębia.
Pozdrowienia i niech kisiel kawowy będzie z Wami ^^
Bo takie też było ( i jest nadal) Chicago - miasto wielkiej szansy. Niestety przetrwają w nim osoby potrafiące dobrze kombinować a nie te uczciwe, dla których najważniejsze jest życie zgodne z przyjętymi normami. To taka współczesna dżungla, w której przetrwa najsilniejszy... i właśnie to oddaje ten film:)
Smutne, ale prawdziwe;)
Świetnie to ujęłaś! Miałam te same odczucia oglądając film. Tak jest wszędzie. Sprytnie ukazane zło staje sie "dobrem" i jest podziwiane
To też kwestia manipulacji i konfiguracji. Bo w tym musicalu, historia płytkiej, tępej dziwki z dyskusyjnym talentem wokalnym, pokazuje, że opowiastkę o mordercy, można doskonale uplastycznić. Wystarczy to samo zdarzenie inaczej opowiedzieć, użyć lepszych słów. A świat i tak to kupi, hołdując zasadzie: nie ważne co mówią, byle mówią...